poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Rozdział 5

Biegała po parku rozmyślając, co musi zrobić przed wyjazdem na zgrupowanie, cały czas bijąc się z myślami czy nie lepiej dołączyć do treningów z kadrą panczenów, decyzje o samodzielnym trenowaniu podjęła wraz z Maćkiem, a teraz gdy jego nie ma może lepiej byłoby trenować pod okiem kogoś sprawdzonego. Postanowiła, że zadzwoni dzisiaj do związku i przedyskutuje to z nimi. Tymczasem kończąc trening biegła pod mieszkanie Kłosa i Wrony, po drodze zahaczając o naleśnikarnie, gdzie kupiła dla nich wszystkich śniadanie.
Na zakończenie treningu wbiegła szybko na 8 piętro i czekała aż któryś z chłopaków otworzy jej drzwi.  Po chwili pojawił się w drzwiach zaspany Karol, przeciągnął się i przetarł oczy, po czym zaprosił ją do środka. Poszli do kuchni, usiadł przy stole i próbował zwalczyć sen, a ona w tym czasie włączyła ekspres i podgrzała naleśniki, następnie udała się do pokoju Wrony i obudziła go na śniadanie.
Usiadła koło Karola który zajadał się już swoją porcją, którą dodatkowo polał całym opakowaniem syropu klonowego.
- Jędrzejczak jest 7.50 a ty ściągasz mnie z łóżka. - wszedł do kuchni Andrzej i ziewając nałożył sobie porcję i usiadł na przeciw nich.
- Co dzisiaj robimy? - spytał Karol z pełną buzią.
- O 10 macie trening, o 14 spotykamy się na obiedzie w tej restauracji obok biblioteki, potem jedziemy do dzieciaków, a na koniec dnia oglądamy u was horror. - powiedziała z uśmiechem i dopiła kawę.
Chłopcy przetwarzali informacje przeżuwając jedzenie.
- Nie śpię dzisiaj tu, muszę pojechać do domu. - Karol wstał z krzesła i wrzucił naczynia do zmywarki i ruszył do pokoju przebrać się na trening.
Andrzej zaproponował jej że podwiozą ją do mieszkania, jak będą jechać na trening, a w czasie gdy oni będą się szykować może posprzątać, na co zareagowała śmiechem i poszła pooglądać telewizor.

Wsiedli do samochodu i z uśmiechem na twarzy ruszyli w stronę szpitala. Melka stresowała się jak wypadnie pierwszy raz przed dzieciakami. Gdy weszli do szpitala czuła się nieswojo jednak gdy przekroczyli drzwi od oddziału dziecięcego jej serce zmiękło, każdy maluch na tej sali wiedział że za niedługo może być ich koniec, jednak każdy z nich miał piękny uśmiech na twarzy, oprócz jednego małego chłopca w ostatniej sali. Jako jedyny miał pozasuwane okna w sali i nie miał maskotek w łóżku. Melka spytała chłopaków o niego jednak dowiedziała się, że chłopiec nie chciał żeby go odwiedzano i bardzo się denerwował jeśli ktoś do niego wchodził.
Dziewczyna mimo namowom i tak poszła do niego.
Zapukała i usłyszała zachrypnięty głos.
- Wyjdź, nie chce nikogo widzieć. - odwrócił się do niej plecami i czekał aż wyjdzie, jednak ona usiadła na krześle obok jego łóżka. - Powiedziałem żebyś wyszła.
- Słyszałam, ale chciałabym prosić cię o autograf.
Chłopak odwrócił się do niej i z zainteresowaniem przygryzł wargę, patrzył jak ona wyciąga notes i długopis.
- Autograf? Ode mnie? - spytał czerwieniąc się. - Po co ci? - ponownie zmienił ton na niegrzeczny.
- Słyszałam że nie boisz się ciemności, a ja podziwiam ludzi mroku - powiedziała z pełną powagą w głowie śmiejąc się ze swojej głupoty. - Każdy dzieciak na oddziale śpi z lampką, a panie pielęgniarki wychwalają Ciebie za odwagę. - chłopcu zaświeciły się oczy i wyprostował się z dumą. - powiem Ci coś w tajemnicy ale musisz obiecać, że nikomu nie powiesz.
- Obiecuje - powiedział bez chwili namysłu nie mogąc się doczekać co chce mu powiedzieć Amelka.
Kiwnęła palcem żeby przysunął się do niej i szeptem powiedziała.
- Odkąd pamiętam zawsze śpię z zapalonym światłem. - chłopiec zaśmiał się tak głośno, że pielęgniarka przechodząca zajrzała z niepokojem do środka, gdy ją zobaczył znów stał się ponury, po uśmiechu nie było już śladu.
- To jak z tym autografem? - podała mu notes, chłopak pisał w nim długo przygryzając przy tym język w skupieniu.
- Jak masz na imię? - spytał jej.
- Amelka
,,Dla tchórza Amelki od Pana Mroku Maćka I" pod napisem narysował łóżko i zapaloną lampkę oraz podpisał ,,jakby nie było prądu to masz tu światło" po czym oddał jej notes i gdy zobaczył jej minę znów się zaśmiał.
- Więc nazywasz się Maciek? - spytała i poczuła jak coś kuje ją w serce, chłopczyk kiwnął głową i dodał.
-Pan Mroku Maciek.
Amelia przełknęła ślinę i przygryzła wargę.
- Miałam kiedyś przyjaciela nazywał się Maciek, fajny koleś ale też bał się ciemności.
- Co się z nim stało?
- Powiedziałam mu żeby spadał bo potrzebuje przyjaciela, który obroni mnie jak nie będzie światła. - mówiła próbując się nie rozpłakać, ale gdy widziała uśmiech na ustach małego cieszyła się że potrafiła go rozweselić.
- Jak chcesz to mogę zostać twoim przyjacielem. - spojrzał na nią z nadzieją, jakby prosił by się zgodziła.
- A chcesz?
- Jasne, że tak.
- No to może odprowadzisz mnie do wyjścia mój przyjacielu? Tak w razie gdyby zgasło światło. - zaproponowała i chwilę później Maciuś stał koło niej w kapciach i trzymając ją za rękę szli przez cały korytarz, posyłając do siebie porozumiewające uśmiechy.
- Kiedy znów przyjdziesz Ama? - spytał, a ona zaśmiała się ze zdrobnienia jakie wymyślił.
- Postaram się jak najszybciej. - przytuliła go na pożegnanie. - A teraz biegnij do siebie.
Pod swoimi drzwiami pomachał do niej i schował się za drzwiami. Dopiero wtedy zobaczyła że siatkarze czekają na nią i z podziwem kiwają głową.
- Dokonałaś cudu Jędrzejczyk - westchnął Andrzej i poklepał ją po plecach.
Ze szpitala pojechali do sklepu na zakupy po czym wylądowali na kanapie w salonie Kołoso-wronym leżeli pod kocem i oglądali już drugi horror.
Delikatnie, niby przypadkowo Andrzej muskał ręką jej nogi, a ona nie zauważalnie przysuwała się do niego. Gdy chciała położyć rękę na jego klatce piersiowej kopnęła nogą butelkę z winem i wylała je na stół. Szybko usiadła i chciała pobiec po szmatkę ale Andrzej złapał ją za rękę i przyciągnął ją do siebie i pocałował. Ten pocałunek oddawał wszystko co trzymali w sobie przez ten długi czas, dotykali się po plecach i twarzy, zatapiali dłonie we włosach dopóki nie zadzwonił dzwonek.
Andrzej poprosił by poczekała i poszedł otworzyć drzwi, do środka weszli Piotrek, Michał, Paweł i Bartek. Z wielkimi uśmiechami oznajmili że słyszeli o nocy z horrorami, więc kupili pizze i są.
Z nieszczerymi uśmiechami Amelka i Andrzej przywitali ich i zrobili miejsce na kanapie. Do końca seansu patrzyli na siebie z lekkim uśmiechem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz