piątek, 3 czerwca 2016

Rozdział 3

Dzień przeszczepu. Czekanie, czekanie i jeszcze więcej. (nie mam pojęcia ile czeka się w rzeczywistości więc improwizuję)
Doszło już do przeszczepu teraz zostało tylko czekanie czy przebiegło to dobrze i organizm Maćka przyjął dawkę od Andrzeja. Który właśnie dołączył do zebranych pod salą.
Amelka siedziała na krześle z rękami opartymi na kolanach i podpierającymi jej głowę. Franka siedziała na ziemi i gryzła z nerwów paznokcie, jej rodzice stali przytuleni do siebie ciągle coś szepcząc sobie.
Wrona zwrócił na siebie uwagę rodziców chorego i uśmiechnął się do nich.
- Dziękujemy ci chłopcze - powiedział ojciec Frani i przytulił jeszcze mocniej swoją żonę.
Siatkarz usiadł obok Melki i siedział patrząc w jeden punkt przed sobą.
- Nie musisz tu być - powiedziała nie podnosząc głowy - Jedź trenuj, i tak już dużo pomogłeś.
Chłopak nie odezwał się ani nie odpowiedział po prostu dalej siedział. Wyobrażał sobie jak ona musi się czuć, jak oni wszyscy to przeżywają. Było mu głupio że nie wiedział co oni mają w głowie.
Zrezygnowała dzisiaj z treningu i on także, ale ona miała wymówkę, jej przyjaciel walczy o życie, a on tylko spróbował je uratować. Nie potrafił sobie wmówić że robi coś ważnego, uważał to za obowiązek każdego człowieka.
Z sali Maćka wyszedł lekarz prowadzący i podszedł do jego rodziców.
- Niestety organizm nie jest już bierny, odrzuciłby wszystko, pomyliłem się z terminem w jakim trzeba było wykonać przeszczep, przepraszam nawaliłem. Macie państwo godzinę. - powiedział z załamaną głową i odszedł.
Mama Maćka upadła na kolana i zaczęła krzyczeć z bezradności jej tato podszedł do ściany i uderzył mocno pięścią, wybuchając płaczem. Franka wstała z ziemi i pobiegła w stronę wind. A Amelka odwróciła się i przytuliła do Andrzeja płakała bez opamiętania, właśnie straciła przyjaciela, na zawsze, jedyną osobę która była zawsze z nią.
- Poczekam na ciebie, idź do niego. - wyszeptał jej do ucha.
Wstała i weszła do sali, nie czuła zapachu przyjaciela tylko chemiczny zapach leków. Usiadła na krześle obok niego i spojrzała w jego oczy i złapała wielką dłoń. Delikatnie uśmiechnął się do niej.
- Nie poddawaj się maleńka. - powiedział resztką sił.
- Nigdy się nie poddam, wygram dla ciebie najpierw mistrzostwo świata, później złoto olimpijskie, zrobię wszystko, abyś był ze mnie dumny, nigdy o tobie nie zapomnę, nigdy nie pokocham nikogo jak ciebie. - powiedziała i nie chcąc płakać zaczęła szybko mrugać, w tej chwili w drzwiach pojawiła się jego rodzina więc szybko wstała z krzesła i pocałowała go w polika i zobaczyła łzę spływającą po jego twarzy, obróciła się i wyszła. Złapała za rękę Andrzeja i pognali w stronę windy.


Siedzieli nad rzeką, ona płakała a on jej słuchał. Słuchał gdy opowiadała historie z dzieciństwa z Maćkiem w roli głównej. Było mu jej żal, była taka smutna, i nie przejmowała się swoim złym stanem, rozmazana, rozczochrana i ubrana w dresy.
- Mieliśmy wspólne plany, a on tak po prostu umarł. - zasmarkała się cała i wzięła chusteczkę od Andrzeja. - Już raz chciał mi to zrobić, ale nie pozwoliłam mu, ściągnęłam jego siostrę bliźniaczkę z Ameryki i przeżył, a teraz nie... Zostawił mnie samą i skazał na cierpienie. Już nigdy mnie nie przytuli i nigdy nie będzie na mnie krzyczał. On już nigdy na mnie nie spojrzy. Andrzej on wyrwał mi serce.
Wstała zdenerwowana i podbiegła do brzegu, podniosła kamień i rzuciła mocno, z całej siły, wzięła kolejnego i kolejnego, aż poczuła silne ramiona oplatające jej talie. Odwróciła się i spojrzała w oczy Andrzeja. Było jej głupio że tak go wykorzystuje, on jej nie zna a musi tego słuchać, patrzeć na to.
- Przepraszam - powiedziała cicho - odwieź mnie do domu proszę.
Jak powiedziała tak zrobił. Odprowadził ją pod drzwi i poprosił by nie robiła głupstw, a w razie czego dzwoniła. I odszedł.
A ona pobiegła do sypialni i otworzyła szafę, wyrzuciła wszystko i szukała brązowej bluzy Maćka, gdy ją znalazła zarzuciła na siebie i nie zdjęła jej do samego rana. Cały czas wąchała ją i czuła jego zapach. Obiecała sobie że nigdy jej nie wypierze.
Kolejne dwa dni przesiedziała w domu z albumem w ręce i paczką chusteczek.

Kolejnego poranka obudził ją dzwonek do drzwi, podeszła i bez patrzenia w wizjer otworzyła drzwi. Stał tam Karol. Z dwiema wielkimi torbami zakupów. Wszedł do domu bez pytania i szukał kuchni. Potem rozładował wszystko i zaczął robić jajecznice. Ona poszła za nim i usiadła na krześle obojętnie przyglądając się temu. Kiedyś po udanym starcie on robił jej śniadanie, a teraz już nigdy nie.
Kłos postawił przed nią pełen talerz i usiadł na krześle obok.
- Być może to zły moment ale znalazłem ci trenera. - powiedział a ona zakrztusiła się. Wstała i odepchnęła od siebie talerz.
- W tej chwili wyjdź! Jak mogłeś robić to trzy dni po jego śmierci! Wyjdź stąd w tej chwili! Czy kiedykolwiek prosiłam cię o to?! - krzyczała idąc z nim i rzucając w niego zakupami które kupił. Gdy wyszedł wróciła do kuchni i rzuciła talerzem o ziemie po czym usiadła i rozpłakała się. Jak on mógł szukać jej nowego trenera jak ona nie pożegnała jeszcze przyjaciela.


Późnym wieczorem zrozumiała swój błąd, nie powinna tak traktować Karola, on chciał dobrze, a ona zachowała się jak kretynka. Szukała wszędzie numeru do niego ale nic nie znalazła. Postanowiła że jutro pójdzie do niego i go przeprosi. Odda mu pieniądze i przyjmie jego pomoc, tak o żeby wynagrodzić swoje kretyńskie zachowanie. Położyła się spać i wtuliła się w bluzę przyjaciela, rozmawiając z nim przez sen.


Siedziała pod halą z kapturem i czapką na głowie, chociaż było 20 stopni na plusie, z okularami na nosie, by nie było widać jej podpuchniętych od płaczu oczu, między palcami trzymała papierosa i zapalniczkę, myślała czy odpalić i przypomnieć sobie jak to Maciek zawsze palił. Ale wiedziała że on by tego nie chciał. Więc obracała go w palcach i czekała na Karola. Nie myślała czy jest tu czy nie, czekała bo kiedyś na pewno tu będzie, nawet jeśli miałaby czekać cały dzień. Na szczęście jej czekanie nie trwało tak długo, Kłos wraz z kolegami pojawił się za pół godziny, wyszedł uśmiechnięty ale gdy zobaczył dziewczynę od razu zmienił mu się nastrój. Podszedł do niej i usiadł obok.
- Wiesz Karol ja chciałam cię przeprosić, bo ja no zachowałam się jak idiotka. Chciałeś mi pomóc i to świetne z twojej strony, po prostu dla mnie za wcześnie jeszcze. Ale nie mówię nie, chyba że to już nie aktualne. - pierwszy raz spojrzała mu dzisiaj w oczy a on siedział uśmiechnięty i nie było widać jakby miał do niej uraz.
- Nie mam ci tego za złe. Rozumiem cię. Mój błąd, ale cieszę się że tak wyciągnąłem cię z domu. - powiedział i wyrwał jej papierosa z ręki, złamał go w pół i wyrzucił za siebie. - Pierwsza zasada, zero głupich nałogów.
Siedzieli tak i się nie ruszali, ostatnie osoby wychodziły z hali po treningu. Andrzej i Antiga wyszli ostatni. Oboje szli w ich kierunku.
- Moje kondolencje. - powiedział szczerze jej tato i odszedł. A Wrona przysiadł się do nich i zapytał czy nie są chętni na dobry horror.
- Dzięki za zaproszenie ale jeszcze nie, kiedyś skorzystam - uśmiechnęła się smutno i poszła w kierunku mieszkania przyjaciela.
Użyła zapasowych kluczy jakie powierzył jej, ale nie musiała ich mieć bo w środku była jego siostra. Pakowała go i ciągle płakała.
- Mela postanowiliśmy z rodzicami że sprzedajemy te mieszkanie, ja wyjeżdżam do Kai do Ameryki. Nie potrafię tak żyć. - mówiła nie przerywając pakowania.
Amelka w progu rzuciła wszystko co miała w rękach i pomogła jej. Razem płakały, pakowały i wspominały.

4 komentarze:

  1. Ryczeć mi się chce. Smutno... Ale mam nadzieję, że wszystko się ułoży! Świetne opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego musiałaś zabić Maćka? Teraz jest smutno :(
    Ogólnie jak zwykle rozdział genialny. Widać rozwijającą się relacje między Andrzejem i Amelką i zastanawiam się kiedy dojdzie do czegoś większego. Bardzo podoba mi się ten wątek, głównie dlatego, że nie rozwija się zbyt szybko tak jak na innych blogach.
    Ne mogę się doczekać kiedy do przodu posunie się też sprawa Antigi. Mam po prosu słabość do naszego trenera i każde opowiadanie z nim potrafię czytać po kilka razy.
    Muszę jeszcze raz powtórzyć, że twoja historia strasznie mi się podoba i mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutno się zrobiło :( Maciek naprawdę wydawał mi się fajnym, przemyślanych bohaterem i strasznie żałuję, że nie żyje.
    Interesujący jest wątek Wrony i Amelki. Zastanawia mnie jak dalej rozwinie się ich relacja. Ogólnie ilość romantycznych opowiadań z Wrona jest straszna, ale to akurat wyjątkowo mi się podoba.
    Czekam także na rozwinięcie wątku Stephana. Nie mogę się tego doczekać, bo tak jak Violin, bardzo lubię trenera.
    Ogólnie to rozdział jak zawsze bardzo mi się spodobał.
    Czekam na nexta i weny życzę.
    ~Luna

    OdpowiedzUsuń
  4. Strasznie podoba mi się to opowiadanie. Naprawdę mnie wciągnęło. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń